czwartek, 1 sierpnia 2013

Marina Yaxley - "Królowa lodu"

"Cause I want it now!
I want it now!
Give me your heart and your soul!
[...]Last chance to lose control!"

 



Marina Arabella Confusia Yaxley
Czyli spiepszaj bo nadchodzę.



Słowami wstępu.
 
 
 
 
22.07.2006, dwór Yaxley’ów, przedmieścia Londynu, Anglia.
Krzyk. Okropny, strasznie działający na nerwy wrzask. Między krótkimi przerwami słychać głos lekarza:
- Mają państwo śliczną córeczkę.
I wylazł mały potwór w postaci aniołka, który od razu wszystkich sobie podporządkował.
- Panie Confiusie? Pani Klar? – zwrócił się do rodziców dziewczynki. – Jak brzmi imię tej pięknej, młodej damy ?
Małżeństwo spojrzało na siebie. Mężczyzna spojrzał na swą ukochaną i skinął głową z lekkim uśmiechem.
- Marina – odrzekła i bardzo zmęczona ułożyła głowę na poduszce.



14.05.2010, pokój Mariny.
Confius wchodzi do pokoiku na poddaszu i uśmiecha się czule do córki. Wbrew pozorom syn Arnolda Yaxleya, śmierciożercy, jest dobrym, kochającym ojcem, który codziennie wieczorem przychodzi ułożyć córeczkę do snu.
- Tatusiu? – szepcze maleńka podnosząc się do pozycji siedzącej. – Dlaczego nie ma z nami mamusi?
Mężczyzna pochyla głowę. Nie chce, by jego córka wydziała w jego oczach łzy. Zawsze uczył ją nie okazywać uczuć… być silną, ale temat jego ukochanej był zawsze dla niego swego rodzaju tabu.
- Kochanie… – zaczął i usiadł na białej pościeli łóżka. – Już ci mówiłem. Twoja mamusia… Odeszła od nas. Na zawsze. Już nigdy nie wróci – rzekł. – Chodź, kochanie. – wyciągnął do niej dłoń. Podeszli razem do okna. – Spójrz. – Wskazał ostatnią gwiazdę w Dużym Wozie. – To tam jest mamusia.
- Myślisz, że kiedy jej pomacham, to będzie widziała? – uśmiechnęła się szeroko. Wtedy jeszcze jej fantazja działała. Kilkanaście lat później już nie.


 
Dzień dzisiejszy.
Marina Yaxley… Idzie dumnie spoglądając na wszystkich z góry. Lodowate spojrzenie ‘Królowej Lodu’ ogarnia każdego marnego robaka dookoła. Są dla niej niczym innym jak właśnie robakiem. Ich uczucia ma za nic. Bezkarnie krzywdzi i nie czuje żalu. Taka jest… Taka była zawsze… Taka się urodziła.
- Czego tutaj szukasz?! – syczy przez zaciśnięte zęby dziewczyna. Sto siedemdziesiąt jeden centymetrów wzrostu, białe, długie do pasa włosy, szczupła, idealna ręcz sylwetka, nienaganny ubiór… Wszystko tak dopracowane. Ale dziewczynka, do której skierowane są jej słowa tego nie zauważy. Będzie widziała tylko te duże, czarne oczy pełne nienawiści. Ich chłód przestrasza… Zło w czystej postaci.
Choć od każdej reguły są wyjątki. Od tego także. Marina ma przyjaciół. Tak, to dziwne, ale ma. Przykładem może być Ada Holkin. W stosunku do niej białowłosa potrafi być naprawdę miła i opiekuńcza. Kocha tą dziewczynę ponad wszystko. Jest jej siostrą, choć bez więzów krwi. Nie potrafiłaby wyrządzić jej krzywdy, nie odmówiła by pomocy. Bo ona na to zasłużyła – inni widocznie nie.





 
~*~
 
 
 
 
W skrócie.
 

16 lat | VII klasa
Slytherin | ur. 22.07.2006r.
Różdżka: 13 cali, włókno z serca smoka, czarny bez, sztywna.
Krew czysta | patronus : kobra | bogin : czarna mgła
rodzice : Confius i Klar | rodzeństwo : brat Ifejon
zazwyczaj: zimna, nieczuła, konsekwentna, żądna przygód, bezczelna, arogancka, tajemnicza, stanowcza, bezwzględna, ironiczna, towarzyska, niezależna, uważna, pewna siebie…
gdy trzeba: czarująca, ambitna, dyskretna, kreatywna, odpowiedzialna, lojalna, dowcipna a nawet miła.



 
~*~




 
 
Informacje dodatkowe:
- pani "Prefekt Slytherinu"
- na nadgarstku ma wytatuowane: "mora sola" co po łacinie znaczy "tylko śmierć"
- ma wadę serca, choroba jest wstrzymana, ale nadal Marinie doskwierają nagłe bóle
- ma kolczyk w języku
- nosi wisior z herbem swego rodu
- lubi słuchać kłamstw, gdy zna prawdę
- nie znosi kotów



 
~*~




 
Powiązania. | Zapiski. | Muzyka
[ proszę o powiadomienie mnie, kto i jako kto chciałby znaleźć się w powiązaniach, które właśnie buduję. Karta jest bardzo okrojona, ale będę ją rozwijać w trakcie. ]

6 komentarzy:

  1. [Na wątek zawsze chętna. Zaczniesz?]

    Bradley

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jasne, że pasuje.]
    Brad ćwiczył od świtu do nocy - chciał wygrać wszystkie mecze w tym ostatnim da niego roku szkolnym. Czasami napotykał zaskoczone spojrzenia uczniów i nauczycieli, bowiem potrafił latać za zniczem w upalne i mroźne dni, nawet w deszczu, kiedy to wszystko wokół było niewyraźne i zamazane. Ten dzień nie był wyjątkiem.
    Wzbił się wysoko ponad trybuny i rozejrzał się za zniczem, który gdzieś mu zniknął. W pewnej chwili zauważył go na błoniach i szybko skierował się w jego kierunku. Maksymalnie się rozpędził na swojej Błyskawicy i zatrzymał się kilka centymetrów przed Ślizgonką - w innym razie rączka jego miotły mono uderzyłaby ją w środek czoła. Chwycił znicz i uśmiechnął się sam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Ja natomiast przysięgam, że nawet teraz mogłabyś nieźle dostać i własna matka by Cię nie rozpoznała. - Powiedział takim tonem, jakby rozmawiali o pogodzie, po czym schował "uspokojonego" znicza do kieszeni.
    - Tak, kretynko, jak będę już po tamtej stronie to przestanę. - Wywrócił oczami. - Wiesz ty co? Nadal możesz mieć tego guza.
    Przysunął gwałtownie koniec miotły tak, że delikatnie stuknął w jej czoło.
    - Chcesz mocniej?

    OdpowiedzUsuń
  4. [Odrobinę xD Ale ja sama byłam wyrośnięta w tym wieku więc nie ma się co martwić - co do mojej karty. Wątek to dobry pomysł]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ No to zaczynam. ;) ]

    Philbert szedł właśnie szkolnym korytarzem. Była przerwa. Uczniowie siedzieli na ławkach prowadząc wesołe rozmowy lub przeglądając nowe podręczniki. Ślizgoni, zebrani w większe grupki, opierając się o ściany, wytykali wszystkich palcami, obgadywali znajomych czy też planowali cichy dowcip dla kolegów gryfonów. Widząc jakiegokolwiek ślizgona, Philbert przewracał oczyma. Nienawidził ich. Byli dla niego tylko zimnymi i bezczelnymi młodzieniaszkami. Zachowywał jednak te przemyślenia dla siebie. Wpatrując się w jedną grupkę uczniów ze Slytherinu, poczuł jak uderza o coś ramieniem. Zrobił jeszcze parę kroków w przód i dopiero gdy dotarło do niego, co się stało, odwrócił głowę. Dziewczyna o jasnych blond włosach i zimnych oczach wpatrywała się wściekle w Philberta. Chłopak skierował wzrok w dół. Jej książki leżały, dokładnie przed stopami dziewczyny. Philbert uśmiechnął się półgębkiem do dziewczyny, która właśnie patrzyła na nim wzrokiem mordercy i znów, zapominając o całym zajściu, zrobił parę kroków w przód. Stanął z otwartymi ustami. Przechodzący koło niego pierwszacy, wyśmiewali się z chłopaka. Rzeczywiście, stojąc na środku korytarza, z otwartymi ustami, wyglądał dosyć... dziwnie. Znów odwrócił głowę. Widząc na mundurku dziewczyny herb Slytherinu, pokiwał przecząco głową. Jeszcze raz spojrzał na jej długie, śnieżne włosy. Już po chwili, był pewien z kim właśnie zadarł. Marina Yaxley. Szkolna "Królowa lodu", czyli chodzący po korytarzu lew, wypatrujący swojej zwierzyny wśród krukonów, puchonów i przede wszystkim gryfonów. Chłopak wziął głęboki wdech. Philbert, ty głupku, powiedział w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Philbert Clariso7 maja 2014 20:46

    Philbert wyprostował plecy i uniósł wysoko klatkę piersiową. Choć czuł jak jej złośliwe słowa wciąż odbijają się jak echo w jego mózgu, jak rozpiera go złość, jak ma ochotę, rozerwać tę dziewczynę na kawałki, stał wyprostowany i uśmiechał się szyderczo półgębkiem. Złośliwa mina jasnowłosej dziewczyny rozśmieszała go jeszcze bardziej niż stojący wokół, przerażeni pierwszoroczniacy. Zacisnął pięści, ugryzł się w język. Wszystko tylko żeby stłumić zebraną w nim złość. W końcu jednak rozluźnił się i zaśmiał pod nosem. Choć wiedział, że prosi się o łomot ze strony młodej czarownicy, uśmiechał się dalej, pobłażliwym wzrokiem patrząc w oczy dziewczyny, przepełnione złością i nienawiścią. Tak, zdecydowanie już po tym jednym incydencie, po tych krótkich chwilach czarownica z domu Salazara, zdążyła go znienawidzić. Philbert machnął delikatnie ręką.
    - Cóż, księżniczko, ja twoim służącym nie jestem. Nie wiem gdzie twój sługa się podział, ale to nie ja. A teraz wybacz, wasza wysokość, ale nie mam zamiaru spędzić całej przerwy w towarzystwie Złowrogiej Mości.
    Odwrócił plecy i zrobił krok w przód. Czekał na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń