piątek, 11 października 2013

"Brak zasad... To czysta przyjemność."

 

B r a d l e y   W o o d

17 lat / VII rok nauki / Slytherin / Szukający / Prefekt Naczelny
Patronus: Wąż / Bogin: Śmierć

~~~~~~~~~~~~

"Od cnoty Gryfonów,  
kretynizmu Puchonów i 
wiedzy-o-własnej-wszechwiedzy Krukonów 
chroń nas Slytherynie"


~~~~~~~~~~~~

Krótka Historia

   Bradley "Brad" Wood urodził się 22 Października w Londynie. Jego rodzice - Astoria i Theodor - są śmierciożercami od bardzo dawna. Pogłoski mówią, że za czasów szkoły uczyli się z samym Voldemortem, co stawia ich w wysokiej "pozycji" wśród jego podwładnych. Od dzieciństwa wpajano Bradley'owi odrazę w stosunku do szlam i uczono go Czarnej Magii, przez co stał się jej wielkim miłośnikiem. Co prawda jak na razie zabił tylko jedną, małą wiewiórkę, ale to dopiero początek. Nauczył się doskonale władać zaklęciem Cruciatus, przez co jest szanowany pośród Ślizgonów. Tysiące razy znęcał się już nad młodszymi i nigdy jeszcze nie został przyłapany przez jakiegoś nauczyciela. 

Charakter

   Arogancki, niemiły, wręcz okropny. Cały Bradley. Znęca się nad wszystkimi, którzy minimalnie mu podpadną, często nieczysto gra na meczu. Jednak udaje mu się tak to maskować, że wygląda to jak zwykły przypadek, przez co nigdy nie został wyrzucony z drużyny. Jeśli chodzi o miłość... nie, raczej bardziej będzie pasować zauroczenie, chociaż może jeszcze mniej... To u niego rzadkość. Kiedyś podobała mu się jedna Ślizgonka, jednak szybko się nią znudził. O stałej partnerce pomyśli... później.

 
  Wygląd

Wood jest wysoki i umięśniony. Jego oczy są koloru zimnej stali, zdarza się nawet, że wyglądają jak białe. Ma jasne, blond włosy i piękny, uwodzicielski uśmiech, którym obdarza ładne, Ślizgońskie dziewczyny. Zazwyczaj ubiera luźne bluzy, wygodne jeansy adidasy bądź trampki. Niby zwykły strój, jednak - nieskromnie mówiąc - na Bradley'u wszystko wygląda wręcz doskonale. 

6 komentarzy:

  1. [ Marina Yaxley
    Naprawdę dobra karta postaci. Chciałabyś rozpocząć jakiś wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Mam nadzieję, że nie wyszłam jeszcze z wprawy w zaczynaniu :D W każdym razie proszę o taryfę ulgową.
    Powiedzmy, że między nimi są zwykłe, ślizgońskie stosunki: są kumplam, trzymają się w jednej paczce itp. Czy odpowiada Ci ta koligacja? ]

    Marina korzystając z ostatnich, słonecznych dni narzuciła na ramiona zwiewny płaszczyk i wyszła na błonia. Nie obeszło by się bez drobnych docinek w stronę młodych gryfonów i puchonów, którzy błąkali się w tę i spowrotem, niesamowicie grając jej na nerwach. Usiadła na czerwonym, grubym kocu i wyjęła z kieszeni swój bordowy zeszyt. Czy miała fobię na punkcie czerwieni? Zdecydowanie.
    Zapisała kilka słów nagle słysząc tuż ponad głową jakiś dziwny świst. Rozejrzała się, zdziwiona, w poszukiwaniu źródła i już po chwili zauważyła kilka cali nad sobą małą, złotą piłeczkę z białymi skrzydełkami. Nie była wielką fanką Quidditcha, ale lubiła patrzeć na grających zawodników. W ogóle lubiła ludzi z pasją.
    Zamyślona nie zauważyła zbliżającej się, ciemnej plamy. Teraz już wiedziała, skąd wziął się nagle obok niej Złoty Znicz. Ktoś trenował.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skrzywiła się na widok końca połyskującej w słońcu końca miotły znajdującej przed jej twarzą. Musiała przyznać, że było lekko zbita z pantałyku. Powoli przeniosła wzrok z miotły na osobnika siedzącego na niej.
    - Przysięgam, gdybyś był kimś innym, to dostał byś jakimś ohydnym zaklęciem - wysyczała zza zaciśniętych zębów.
    Mimo tego, że doskonale znała tą twarz nawet nie udawała, że wcale nie jest wściekła. Mógł nabić jej niezłego guza, a jak by się wtedy z nim pokazała? Inteligencja, inteligencją, ale wyglądać jakoś trzeba... nawet w ciągu tych kilku minut, które zajęłoby jej dostanie się do pani Pomfrey, żeby jej to usunęła.
    Wzięła kilka głębokich oddechów, co wyraźnie jej pomogło. W końcu ją zauwazył i się zatrzymał... Wyluzuj, powiedziała do siebie.
    - Brad, debilu, czy ty kiedyś przestajesz trenować? - zapytała już delikatnie się uśmiechając.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skrzywiła się nieznacznie na jego słowa.
    - Ha, ha, ha - powiedziała bez cienia uśmiechu. - To były wyżyny dowcipu.
    Na wspomnienie jej matki wybuchła w niej wielka fala smutku. Cokolwiek by się nie działo, nie potrafiła pogodzić się z utratą matki w tak młodym wieku. Być może to tak bardzo wpłynęło na jej obecne zachowanie. Gardziła wszystkim i wszystkimi.
    - Mogę pomóc ci się tam znaleźć, jeśli tak bardzo tego chcesz. To dla mnie żaden problem - rzekła przekonująco nawet nie utrzymując z nim kontaktu wzrokowego. Miała mu za złe, że wspomniał o Klar.
    - Jeśli chcesz mi go nabić, to próbuj, ale nie obiecuję, że nic nie stanie się z Twoją twarzą.
    Odsunęła się od jego miotły i schowała zeszyt do kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ładna karta, a cytat bezcenny :) Masz ochotę na wątek? Deeba Resham]

    OdpowiedzUsuń